Newsy

Ipopema: Ropa może zacząć drożeć w II połowie roku. Ceny są tak niskie, że część producentów zbankrutuje lub ograniczy wydobycie

2015-01-28  |  09:00

W II połowie roku ropa może zacząć drożeć. Ceny na światowych rynkach są już na tyle niskie, że niektórym producentom wydobycie przestało się opłacać. Gdy ograniczą eksport, na rynku zacznie przeważać popyt na ten surowiec.

Pierwsze oznaki zahamowania spadku cen ropy już widać. W połowie stycznia ceny osiągnęły dotychczasowy dołek i zawróciły w kierunku 50 dolarów za baryłkę. Międzynarodowa Agencja Energii mimo spadku cen ropy nie zmieniła w styczniu swojej prognozy wzrostu popytu na ten rok, które jest na poziomie 0,9 mln baryłek dziennie. Zdaniem analityków choć ropa w drugiej połowie roku powinna podrożeć, to jej niskie ceny w pierwszych miesiącach roku spowodują, że średnia cena będzie niemal o połowę niższa niż w zeszłym roku.

Oczekujemy, że średnie ceny ropy w tym roku będą wynosiły 55 dolarów za baryłkę mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Wojciech Kozłowski, analityk akcji Ipopema Securities.

Jak tłumaczy, dotychczasowe spadki cen związane są z listopadową decyzją Arabii Saudyjskiej oraz innych krajów OPEC o niezmniejszaniu produkcji ropy naftowej.

Od 2012 roku produkcja ropy wzrosła do 89 mln baryłek dziennie. Oczekuje się, że w 2015 roku produkcja sięgnie ponad 92 mln baryłek. Jednocześnie za wzrostem podaży i wzrostem produkcji nie idzie wzrost popytu na tę ropę. W związku z tym kraje takie jak OPEC, głównie Arabia Saudyjska produkująca około 10 mln baryłek dziennie, zadecydowały, że należy zmienić rentowność projektów upstreamowych na świecie, obniżając cenę ropy lub nie zmniejszając produkcji.

Najwyższe koszty produkcji ropy ma Ameryka Północna. Dziś w ocenie analityka prowadzi wydobycie poniżej progu opłacalności. Arabia Saudyjska, obniżając cenę ropy, chce więc doprowadzić do ograniczenia produkcji, ale głównie przez USA i Kanadę, zamiast zmniejszać swoją produkcję. Na razie bez skutku.

Obserwujemy, że liczba nowych odwiertów w Ameryce Północnej i Stanach Zjednoczonych spada mniej więcej od października-listopada zeszłego roku, kiedy cena ropy faktycznie mocno spadła podkreśla Wojciech Kozłowski. Natomiast te spadki są anemiczne, więc jest relatywnie duża wiara w to, że ceny odbiją i produkcja w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie stanie się opłacalna.

Wydobycie drogiej ropy przy niskich cenach odbija się jednak niekorzystnie na kondycji amerykańskich spółek naftowych. W efekcie pogarsza się rentowność obligacji producentów ropy i gazu w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.

 Widzimy tutaj, że te yieldy [rentowności – red.] mocno rosną zwraca uwagę analityk akcji Ipopema Securities. To oznacza, że wzrasta ryzyko działalności tego typu spółek, więc może dojść do tego, że te firmy, mówiąc wprost, zbankrutują lub będą kupowane przez inne, które mają lepsze wyniki.

Wysoka rentowność obligacja oznacza ich coraz niższą cenę. Czyli posiadacz takich papierów może liczyć na wyższy zwrot z inwestycji, o ile spółka w międzyczasie nie zbankrutuje i znajdzie się na rynku nabywca tych wysoko oprocentowanych walorów. Im wyższa rentowność i niższa cena, tym wyższe ryzyko negatywnego scenariusza. Z czasem niekorzystne warunki działalności firm wydobywczych mogą spowodować ograniczenie wydobycia przez firmy amerykańskie, a w rezultacie ostatecznie zahamować dalsze spadki cen ropy.

 Przy tych cenach ropy działa mechanizm, który będzie powodował zmniejszenie produkcji, szczególnie w Stanach Zjednoczonych i Ameryce Północnej, bo te tereny są najwyżej na krzywej kosztów ocenia Wojciech Kozłowski z Ipopema Securities.  Myślę jednak, że tak naprawdę dopiero od połowy roku te czynniki spowodują, że cena ropy się ustabilizuje.

Jeśli ropa podrożeje lub przestanie tanieć, zatrzymają się także spadki cen paliw na stacjach. Na razie jednak kierowcy mogą się cieszyć: z danych BM Reflex wynika, że między 15 a 22 stycznia średnie ceny paliw na polskich stacjach benzynowych potaniały o kolejne 7-8 groszy na litrze.

Czytaj także