Newsy

Spółki eksportowe i deweloperzy mogą być w tym roku dobrą inwestycją na GPW

2016-02-08  |  06:45

Ryzyko polityczne, w tym nieznany ostateczny kształt ustawy frankowej i sceptyczny stosunek rządzących do polskiej giełdy dystansują międzynarodowych inwestorów od GPW – uważa Łukasz Rozbicki, analityk MM Prime TFI. Dodaje jednak, że słaby złoty powinien w dalszym ciągu wspierać spółki eksportujące, a branże budowlana i deweloperska mają przed sobą korzystne perspektywy.

– Szukałbym okazji wśród spółek, które dużo eksportują – mówi o perspektywach inwestycyjnych na GPW Łukasz Rozbicki, analityk MM Prime TFI. – Mamy osłabienie złotego spowodowane różnymi czynnikami, ale ono może być dłuższe i to dla eksporterów sprzedających towary w dolarach czy w euro jest pozytywne.

Złoty w ciągu ostatniego roku osłabił się do dolara o blisko 9 proc., a do euro przez ostatni rok stracił prawie 6 proc. To właśnie unijne kraje są głównym odbiorcą polskiego eksportu, który w ostatnich miesiącach stanowi siłę gospodarki i czynnik wspierający wzrost PKB. W okresie styczeń-listopad 2015 r. wartość eksportu wyniosła 164,2 mld euro, o 7,4 proc. więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. 80 proc. towarów odpowiadających za tę kwotę została sprzedana do krajów Unii Europejskiej.

– Mamy całkiem dobre perspektywy przed sektorem deweloperskim. W 2015 roku poszczególne spółki z tej branży okazywały się dobrą inwestycją. Plany na konkretne lata spółek, np. Robyg, LC Corp, czy Dom Development są pokaźne. Myślę, że tutaj można szukać okazji inwestycyjnych. Podobnie jak w spółkach budowlanych, które ostatnio dosyć mocno się skorygowały. Cały czas ten strumień pieniędzy unijnych powinien wspierać inwestycje budowlane w Polsce – mówi Rozbicki.

Przez ostatni rok indeks WIG20 stracił ponad 23 proc., a indeks szerokiego rynku WIG ok. 14,5 proc. W tym czasie spółki deweloperskie zyskały niemal 14 proc., a budowlane prawie 21 proc. Problemem warszawskiego parkietu jest duży udział banków obciążonych podatkiem bankowym i perspektywą ustawy frankowej, ponadto sektora energetycznego, zagrożonego wizją ratowania nierentownych kopalni oraz wydobywczego KGHM-u, na którego wynikach odbijają się niskie ceny miedzi i srebra.

– Podstawowym problemem polskiej giełdy, oprócz sytuacji globalnej, jest cały czas ryzyko polityczne. Większość rzeczy, która miała się zmaterializować, zmaterializowała się. Pozostaje jeszcze pomoc dla kredytobiorców frankowych. Prawdopodobnie jednak to będzie odraczane o następne kilka albo nawet i kilkanaście miesięcy. Nie sądzę, żeby projekt ustawy, który został zaproponowany przez Kancelarię Prezydenta mógł w obecnej formie przejść – uważa Rozbicki.

W zaproponowanym przez prezydenta Andrzeja Dudę projekcie przewidziana jest możliwość zamiany spłaty we frankach na spłatę w złotych po tzw. kursie sprawiedliwym. Miałby on uwzględniać różnicę między już spłaconą we frankach kwotą a tą, która zostałaby spłacona, gdyby kredyt od początku zaciągnięty był w złotych. Eksperci uważają jednak, że w zależności od szacunków koszt takiego rozwiązania obciążyłby banki kwotą nawet 50 mld zł. Stąd większość ekonomistów jest zdania, że nie ma ono szans na wejście w życie.

– Pozytywne na polskiej giełdzie są bardzo niskie wyceny spółek w WIG20. Strukturalny problem jest jednak taki, że ciężko w tym momencie znaleźć spółkę, która mogłaby skokowo poprawić wyniki w obecnym otoczeniu makro. Mamy rynek surowców, rynek energetyczny, rynek bankowy, które są zdołowane różnymi czynnikami i mogą po tym dnie jeszcze jakiś czas się turlać – podkreśla analityk.

Zdaniem Rozbickiego nie da się odwrócić trendów na warszawskiej giełdzie, dopóki nie zmieni się sentyment inwestorów, zdecydowanie od kilu lat negatywny, a wraz z nim nie poprawi się płynność. Dodaje, że sytuacji nie poprawia fakt sceptycznego podejścia obecnie rządzących do giełdy, określanej mianem „kasyna‟.

– Ciężko znaleźć instytucjonalne zachęty dla inwestorów zagranicznych na polskiej giełdzie, ponieważ nowy rząd nie traktuje giełdy priorytetowo – mówi Rozbicki. – O giełdzie bardzo często wypowiadają się niektórzy z kręgów rządowych, że jest to kasyno. Nie jest to korzystne. Z drugiej strony niskie wyceny spółek automatycznie przyciągają kapitał. Przydałoby się mniej zamieszania wokół dużych spółek, bo to one przede wszystkim przyciągają inwestorów zagranicznych. Dla niech podstawowym kryterium jest płynność. Jeżeli nastąpi odbicie na rynku surowców, na rynku energii, zostaną wyjaśnione wszystkie kwestie wokół banków, to myślę, że jest szansa, żeby kapitał zagraniczny popłynął do Polski. Tak samo, jak odbudowywała się sytuacja na Węgrzech.

Jak jednak zaznacza, szansa na to obudowanie będzie najwcześniej w II połowie roku.

Czytaj także