Newsy

Prof. S. Gomułka: powrót do wzrostu cen w przyszłym roku jest możliwy, ale nie pewny

2016-07-20  |  07:00

Założenia budżetu na 2017 rok przewidują średnioroczną inflację na poziomie 1,3 proc. Także najnowszy Raport o inflacji NBP zakłada z 50-proc. prawdopodobieństwem wzrost cen w przedziale 0,3–2,2 proc. Oznaczałoby to koniec trzyletniego okresu deflacji, która rozpoczęła się w połowie 2014 roku. Zdaniem prof. Stanisława Gomułki założenia ministra finansów i banku centralnego są realne, ale mogą się również okazać wygórowane.

– Jedynym poważnym zagrożeniem dla inflacji w tej chwili jest silne osłabienie złotego – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club. – W kraju presja na ceny jest bardzo umiarkowana, ona się z czasem pojawi, dlatego że jest już bardzo niskie bezrobocie i prawdopodobnie płace zaczną rosnąć, ale w ostatnich kilku latach wzrost płac był bardzo niewielki i upłynie jakiś czas, może nawet rok, zanim pojawi się wyraźna presja płacowa.

Bezrobocie w czerwcu według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wyniosło 8,8 proc. Oznacza to wyrównanie najniższego w tym stuleciu poziomu z października 2008 r. W czerwcu przeciętne miesięczne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach wzrosło o 5,3 proc. rok do roku do 4252 zł brutto. W pierwszym półroczu 2016 r. wzrost wyniósł 4 proc., natomiast przez okres objęty deflacją miesięczne płace zwiększały się o 2,5–4,9 proc. w ujęciu rocznym.

– Można rzeczywiście uważać, że ocena dokonana przez Radę Polityki Pieniężnej jest poprawna. Nie jestem pewien, co będzie w roku przyszłym. Mamy założenie budżetowe ministra finansów, które mówi o wzroście cen średnio 1,3 proc. w przyszłym roku. Może się okazać to nawet wygórowana ocena – przestrzega prof. Gomułka. – Tendencja do bardzo umiarkowanej inflacji lib niskiej inflacji może dotyczyć także przyszłego roku, ale na razie i to założenie wydaje mi się realistyczne.

Z lipcowej projekcji inflacji NBP wynika, że w połowie jest prawdopodobne, że w przyszłym roku ceny wzrosną o 0,3–2,2 proc. Oznacza to możliwy powrót do zakresu wahań celu inflacyjnego (1,5–3,5 proc.). Wzrost PKB szacowany jest natomiast nieco niżej niż w poprzednim raporcie na 2,4–4,5 proc. Centralna ścieżka zakłada 1,3-proc. inflację i rozwój gospodarczy w tempie 3,5 proc. w 2017 r.

– Deflacja, taka, z jaką mieliśmy do czynienia w ostatnich latach, nie była problemem dla rozwoju gospodarczego przede wszystkim dlatego, że wynikała z silnego spadku cen energii, co było czynnikiem pobudzającym wzrost gospodarczy – tłumaczy główny ekonomista Business Centre Club. – Spadek cen żywności, który miał miejsce i który też wpływał na spadek ogólnego poziomu cen, również nie było czymś, co utrudnia rozwój gospodarczy. A z drugiej strony oczywiście pojawiło się silne obniżenie stóp procentowych, co zmniejszyło koszty obsługi długu przez przedsiębiorstwa i to też miało raczej wpływ pozytywny niż negatywny. Wydaje mi się, że jak dotąd bardzo umiarkowana deflacja miała raczej wpływ dodatni niż ujemny.

Czytaj także