Newsy

IZFiA: do OFE trafi więcej składek niż wynika z liczby zapisów. Giełdzie bardziej szkodzi sytuacja na Ukrainie

2014-08-04  |  06:45

Zapisy do OFE zakończone, wbrew wcześniejszym oczekiwaniom w sierpniu niepewność na GPW jednak się nie zmniejszy. W polską gospodarkę i część notowanych spółek mogą uderzyć sankcje odwetowe ze strony Rosji oraz dalszy spadek eksportu za wschodnią granicę. Pojawiają się już pierwsze sygnały spowolnienia w Polsce.

Według danych ZUS z ubiegłego czwartku OFE wybrało niemal 1 mln 578 tys. osób, czyli  9,5 proc. uprawnionych.

Bardzo mocno przywiązujemy się do liczby uczestników, którzy chcą zostawić środki w OFE. Natomiast chyba ważniejszym elementem jest to, ile oni mają pieniędzy. I okazuje się, że najwięcej osób, które deklarują pozostanie w OFE, to są osoby, które lepiej zarabiają, z dużych miast, bardziej uświadomione ekonomicznie mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Marcin Dyl, prezes zarządu Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.

Dyl zwraca uwagę na fakt, że właśnie z tego powodu udział wartościowy środków przekazywanych do OFE może być wyższy niż wskazywałby na to udział ubezpieczonych, którzy złożyli deklaracje, w ogólnej liczbie członków OFE. Ostateczna liczba osób, które wybrały OFE zapewne jeszcze wzrośnie, gdy do ZUS-u trafią wszystkie deklaracje wysłane pocztą. Z danych ZUS wynika, że większość osób właśnie tą drogą przekazywała swoje zgłoszenia.

Scenariusz mobilizacji zwolenników OFE w ostatnich dniach obstawiało jednak wielu, jeśli nie większość ekonomistów i analityków. Wobec tego informacje o szybkim przyroście liczby osób zdecydowanych na filar kapitałowy nie powinny wywoływać reakcji rynku. Według Marcina Dyla część inwestorów może nie być w stanie wiarygodnie ocenić wpływu marginalizacji OFE, dlatego kieruje się intuicją lub podlega tzw. efektowi stada.

Oczywiście jedną kwestią jest to, czy rzeczywiście to ma wpływ, jeżeli tak, to jaki, oraz czy ten wpływ już został zdyskontowany, bo OFE w pewien sposób radzą sobie z pewnymi kwestiami płynnościowymi i przyszłych płatności. Wobec tego ten stan jeszcze chwilę potrwa. Równie istotne są też wydarzenia na Ukrainie, bo pamiętajmy, że nie tylko polskie TFI inwestują na giełdzie, lecz także spora grupa inwestorów zagranicznych, którzy są dosyć wrażliwi na zawirowania polityczne w tej części Europy – uważa Dyl.

Już dzień po ogłoszeniu przez UE sektorowych sankcji Rosja odpowiedziała m.in. Polsce. W środę rosyjskie władze ogłosiły embargo na polskie jabłka i warzywa, co jest kolejnym ciosem w rolnictwo, po wcześniejszym zakazie eksportu wieprzowiny. Inwestorzy na GPW muszą teraz uważniej przyjrzeć się możliwym skutkom kolejnych nieprzyjaznych działań Kremla, który może np. utrudniać działalność zagranicznym podmiotom na terenie Rosji.

Rynek musi również brać pod uwagę straty, jakie bezpośrednio wywołają sankcję po obydwu stronach – czyli obniżenie tempa wzrostu PKB i przychodów pewnych branż i spółek. Nie jest jednak wykluczone, że podobnie jak w przypadku OFE  część inwestorów znacznie wcześniej zaczęła omijać aktywa, które są wrażliwe na sytuację polityczną i gospodarczą na wschodzie Europy. Przez krótki okres inwestorzy na GPW nerwowo reagowali na kolejne fazy konfliktu między Rosją a Ukrainą, sprzedając akcje. Rosły za to napływy środków do funduszy inwestycyjnych o małym ryzyku.

W zeszłym roku i pierwszej połowie tego roku były bardzo duże napływy do funduszy bezpiecznych. Teraz to się troszkę zmienia o tyle, że wcześniej  najbezpieczniejszymi funduszami były fundusze rynku pieniężnego, później stały się nimi fundusze obligacyjne – mówi prezes zarządu Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.

Inwestorzy dywersyfikowali ryzyko także poprzez zwiększenie udziału aktywów zagranicznych w swoich portfelach.

–  To jest właśnie m.in. efekt tego stanu niepewności, polski rynek wyglądał tak, jak wyglądał, wobec tego w ostatnim czasie coraz większą popularność zyskiwały fundusze inwestujące za granicą, zarówno fundusze inwestujące na rynkach rozwiniętych zagranicznych, jak i takie, które odbijały się w tych miejscach, które w zeszłym roku mocno traciły, na przykład fundusze inwestujące w Turcji wymienia Marcin Dyl.

Skala odpływu kapitału z polskich aktywów nie była jednak duża i miała raczej charakter typowej dywersyfikacji ryzyka. Obok sytuacji geopolitycznej i wpływu OFE, kolejnym źródłem niepewności na polskiej giełdzie mogą być coraz wyraźniejsze sygnały o spowolnieniu w realnej gospodarce. Inwestorzy będą starali się teraz przewidzieć, w jakim stopniu słabe dane dotyczące sprzedaży detalicznej, koniunktury w przemyśle (PMI po raz pierwszy od ponad roku znalazł się poniżej 50 pkt, co sugeruje, że sektor przestał się rozwijać) i hamującego eksportu znajdą odzwierciedlenie w wynikach spółek w najbliższych kwartałach.

To nie jest tak, że giełda, rynek kapitałowy to jest maszynka do zarabiania pieniędzy. To są inwestycje, które są związane z ryzykiem. Wobec tego to, że w danym momencie mamy w ciągu kwartału dwucyfrową stopę zwrotu, nie oznacza tego, że za chwilę nie może się pojawić dwucyfrowa stopa straty – uważa prezes IZFiA.

Niepewności nie zmniejsza także postawa RPP, która na razie powstrzymuje się z rewidowaniem swoich wcześniejszych zapowiedzi ws. stóp procentowych mimo rosnącego przekonania rynku, że obniżki muszą mieć miejsce. Niezależnie od tego, czy faktycznie dojdzie do obniżek stóp, druga połowa roku będzie swoistym testem, jak silny jest polski rynek kapitałowy – uważa Dyl.

O ile część inwestorów unika podwyższonej niepewności, to inni szukają wtedy okazji lub starają się na niej bezpośrednio zarabiać. Do podejmowania ryzyka na polskim rynku może skłaniać to, że polska gospodarka w dalszym ciągu ma zdrowe fundamenty, a indeksy na GPW w ostatnim czasie radziły sobie znacznie gorzej niż np. niemiecki DAX lub amerykański S&P 500.

Widzimy, że wiele gospodarek światowych już zapomniało o kryzysie. Amerykanie wyszli z kryzysu, Japończycy cały czas dodrukowują pieniądze, wobec tego ten rynek kapitałowy cały czas rośnie. Europa wydaje się, że w miarę okrzepła, wobec tego ten jeden biegun wiąże się z inwestowaniem w fundusze akcyjne – ocenia Marcin Dyl.

Czytaj także