Newsy

Milton Essex: start-upy medyczne, które chcą skomercjalizować swoje naukowe pomysły powinny sięgać po finansowanie z giełdy

2016-12-07  |  07:00

Start-upy szykujące się do skomercjalizowania pomysłu naukowego w dziedzinie medycyny powinny na początek poszukać inwestora, który sfinansuje wykonanie pierwszych badań klinicznych. Pieniądze na rozruch zapewnić mogą aniołowie biznesu, ale zdobycie pokaźnych funduszy wymaga sięgnięcia po pieniądze z giełdy. Pozyskanie inwestora zagranicznego ułatwi grant naukowy jako dowód, że projekt pomyślnie przeszedł fazę analiz.

– Potrzeby spółek wysokich technologii to są nie tylko potrzeby badawcze, ale również potrzeby biznesowe po to, żeby móc zapewnić źródła finansowania w obszarze badań, kiedy jest największe ryzyko niepowodzenia. Musimy przekonać inwestorów, że nasz pomysł jest dobry, ale jednocześnie, że posiadamy narzędzia i kadrę, która pozwoli ten projekt od początku do końca z sukcesem przeprowadzić – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor dr Jacek Stępień, przewodniczący rady nadzorczej spółki Milton Essex.

Spółka ta zajmuje się wdrożeniem i komercjalizacją instrumentu o nazwie SkinNext, służącego do diagnozowania alergii. Pozwala na nieinwazyjny i szybki odczyt wyników testów skórnych. Spółka podaje, że subsegment produktów medycznych poświęconych diagnostyce alergii już w 2014 roku wart był 1,23 mld dolarów i do 2019 roku będzie rósł w tempie ponad 12,5 proc. średniorocznie., co w ciągu pięciu lat zwiększy jego wartość o kolejny 1 mld dolarów. Perspektywy tego typu urządzeniom zapewnia fakt, że ponad połowa używanych w diagnostyce alergii produktów to tradycyjne testy skórne, które można zastąpić nowoczesnymi metodami. By tak się jednak stało, potrzebne jest finansowanie.

– Finansowania pośrednie, czyli za pośrednictwem instytucji typu anioły biznesu, funduszy ceed capital jest to zdecydowanie drugi etap, ponieważ mamy już wyniki pierwszych badań klinicznych. I wówczas wybór narzędzi inwestycyjnych jest to kwestia tylko i wyłącznie naszych celów i planów – mówi przewodniczący rady nadzorczej Milton Essex. – Bo oczywiście zawsze musimy pamiętać o tym, że globalny projekt biomedyczny to jest również projekt, który wymaga dostępu do znacznie większego kapitału niż mogą to zaoferować anioły biznesu. W stosunkowo niedługiej perspektywie otwiera się potrzeba wejścia na rynek publiczny, mówiąc krótko – na giełdę, czy to krajową, czy zagraniczną, zaczynając od NewConnect.

Przekonanie inwestorów, zwłaszcza zagranicznych, do zainwestowania w innowację biomedyczną wymaga takiego zaprezentowania produktu, by inwestor ujrzał w nim potencjał rynkowy, jego użyteczność dla lekarza i pacjenta i jego przewagi nad innymi produktami w tej branży. Pomocny w pozyskaniu inwestora, a czasem nawet wręcz jego warunkiem koniecznym jest naukowa weryfikacja projektu, którego wartość poświadczona zostanie np. przyznaniem grantu. To poniekąd gwarancja jakości.

– Państwo, inwestując swoje pieniądze, przeprowadza dość gruntowną i taką pierwszą najważniejszą analizę screeningową projektu. Jeżeli mówimy o start-upie, który jest pozbawiony grantu badawczego, to nie widzę wielkich szans na to, żebyśmy mogli zachęcić inwestora zagranicznego – przekonuje dr Stępień. – Oczywiście inwestor zagraniczny też nie inwestuje z założenia w start-upy, są etapy dojrzałości inwestycyjnej i najchętniej inwestycje z dużą skalą, kiedy projekt jest zaangażowany, realizowane są już po tym, kiedy te wszystkie najcięższe prace zostaną wykonane. Nie jest też tak, że automatycznie wykonanie badań klinicznych pozwala nam liczyć na to, że inwestor przyjdzie i wyłoży duże pieniądze.

Globalny rynek wyrobów medycznych szacowany jest na ok. 230 mld dolarów. 38 proc. rynku należy do Amerykanów, zaś 25 proc. do Europejczyków. To naukowcy ze Starego Kontynentu są liderami innowacji, ale w ich wdrażaniu do celów praktycznych lepsi okazują się Koreańczycy i Japończycy, a już wkrótce dołączyć do nich mogą też Chińczycy.

Czytaj także