Newsy

W Chinach powstaje fundusz, którego zadaniem będzie inwestowanie w technologiczne start-upy z całego świata

2015-04-27  |  10:00

6,5 mld dolarów ma mieć do dyspozycji państwowy fundusz, który właśnie powstaje w Chinach. Jego zadaniem będzie inwestowanie w technologiczne firmy z całego świata w początkowej fazie rozwoju (tzw. start-upy). Ale sukces na chińskim rynku, jak przekonuje Marcin Kozłowski z firmy Business Link, odniosą jedynie projekty uwzględniające specyfikę Państwa Środka nie tylko pod względem technologicznym, lecz także kulturowym.

W tej chwili w Chinach powstaje bardzo duży państwowy fundusz venture, który koncentruje się na tym, by inwestować w nowe spółki technologiczne, łatwo skalowalne, czyli takie, które swoje rozwiązanie mogą w bardzo szybkim tempie rozprzestrzenić na cały świat – mówi w rozmowie z agencją Newseria Inwestor Marcin Kozłowski, odpowiadający za rynki międzynarodowe w ogólnopolskiej sieci akceleratorów biznesu firmie Business Link. – Są to zazwyczaj rozwiązania dotyczące internetu, które wpisują się w takie trendy, jak smart city i cloud computing, czyli wszystkie rozwiązania funkcjonujące w chmurze internetowej.

Istotne jest, jak wskazuje Kozłowski, by start-upy starające się w ramach funduszu o finansowanie dotyczyły jak najszerszego kręgu odbiorców. Już sam rynek chiński jest ogromny. Wprowadzenie produktów lub usług do jednej, dużej prowincji, gdzie mieszka 100-130 mln osób, można porównać do zdobycia potężnego rynku w Europie, ale Chiny są na tyle ogromne, że spółki rozwijają się tam bardzo dynamicznie.

Fundusz będzie dysponował kapitałem w wysokości kilku miliardów dolarów (6,5 mld dolarów, 40 mld juanów) – zapowiada Kozłowski. – W tej chwili trudno powiedzieć, ile z tego wielkiego tortu chińskiego będą mogli uszczknąć krajowi inwestorzy. To będzie zależało przede wszystkim od tego, jak dobrze rozumieją Chiny nie tylko pod względem technologicznym, lecz także kulturowym.

W Państwie Środka interesy czy partnerstwa biznesowe są prowadzone w inny sposób niż w Europie czy Stanach Zjednoczonych.

W Chinach proces ten musi trwać, jest długofalowy, opiera się na zaufaniu, wzajemnym zrozumieniu i poznaniu – tłumaczy Kozłowski. – Stąd trudno powiedzieć, jaki kawałek chińskiego tortu można będzie uszczknąć w ramach funduszu. Natomiast sama perspektywa tak dużych możliwości, zwłaszcza że jest to instytucja państwowa, jest niezwykle intratna dla polskich start-upów.

Chiny zmieniają strukturę swojej gospodarki. Motorem wzrostu tego kraju w większym niż dotychczas stopniu ma być popyt wewnętrzny, którego źródłem są rosnące wydatki coraz liczniejszej klasy średniej. Jak wynika z analizy firmy Atradius, prócz nowych technologii bardzo dobrze prezentują się perspektywy współpracy z tamtejszymi firmami z sektora rolnego i usług finansowych, działającymi na rynku dóbr szybko zbywalnych (FMCG) oraz usług. Na wzroście popytu wewnętrznego mogą także skorzystać przedsiębiorstwa wytwarzające i handlujące dobrami konsumpcyjnymi oraz farmaceutykami.

Barierą, którą polskie start-upy muszą przezwyciężyć, są przede wszystkim kwestie finansowe – zauważa Kozłowski. – Chińczycy są bardzo zainteresowani inwestowaniem w polskie projekty, ale muszą one przynosić już zyski. Jeżeli firma nie ma, mówiąc językiem profesjonalistów, tzw. trakcji, czyli dowodu, że sprzedała już jakiś pakiet produktów czy usług na rynku europejskim, to będzie jej trudno. Rynek chiński podbijają więc raczej start-upy rozwinięte, czyli takie, które już sprawdziły swoje możliwości produktowe w Europie.

Chiny są największym partnerem handlowym Polski w Azji. Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2014 polskie przedsiębiorstwa sprowadziły z Państwa Środka towary za ponad 23 mld dol., czyli o 19,8 proc. więcej niż rok wcześniej. Natomiast szacunkowy wzrost importu wyniósł ok. 30 proc., choć wciąż stanowi zaledwie około jednej piątej polsko-chińskiej wymiany handlowej.

Czytaj także