Newsy

SatRevolution chce rozwijać polski przemysł kosmiczny. W najbliższym czasie planuje pozyskać inwestorów z Polski

2016-11-14  |  07:00

SatRevolution chce zrewolucjonizować polski rynek kosmiczny. W 2018 roku firma ma zamiar wynieść na orbitę trzy obiekty – Światowida i dwa towarzyszące mu nanosatelity w klasie PhoneSat. W przyszłości firma chce też opracować własny system wynoszenia rakiet. Obecnie SatRevolution ma podpisaną umowę na wyniesienie satelitów z amerykańską firmą. Celem jest jednak rozwijanie polskiego przemysłu kosmicznego.

– Udało nam się pozyskać kapitał na rozwiniecie spółki. W przyszłości chcielibyśmy skłonić kolejnych inwestorów do wejścia do nas do spółki. Zależy nam na polskich inwestorach, bo poza wykonaniem całego projektu i jego rozwijaniem, celem jest rozwijanie polskiego przemysłu kosmicznego. Stąd nasze dążenia, żeby polski kapitał zaangażować w polską spółkę, która ma szansę zaistnieć globalnie w kosmosie – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Damian Fijałkowski, współzałożyciel SatRevolution. 

Wrocławska spółka chce się stać największym polskim przedsiębiorstwem w przemyśle kosmicznym. Firma tworzy autorskie i kompletne rozwiązania, obecnie pracuje nad wysłaniem na orbitę nanosatelitów typu PhoneSat działających na bazie znanego systemu Android oraz nad Światowidem – pierwszym polskim komercyjnym satelitą.

– Pierwszym etapem rozwoju firmy jest doprowadzenie do końca projektu Światowida z jego dodatkowymi satelitami. Chcielibyśmy, żeby satelitów docelowo było dużo więcej. Celem jest stworzenie dużej liczby satelitów na orbicie, które mogą ze sobą współpracować i przez to osiągnąć dużo lepsze wyniki niż pojedynczy satelita – wskazuje Fijałkowski.

Przedsiębiorstwo ma w planach nie tylko projektowanie i budowanie satelitów, lecz także ich samodzielne wynoszenie na orbitę. Obecnie firma SatRevolution podpisała umowę z amerykańską firmą Interorbital Systems, która umieści w przestrzeni kosmicznej satelity przez rakietę Neptune N3 z pływającej platformy na Oceanie Spokojnym. Wedle planów satelity znajdą się ok. 310 km nad powierzchnią Ziemi w I kw. 2018 roku.

Jak wskazuje współzałożyciel SatRevolution, panuje przekonanie, że wszystkie działania związane z podbojem kosmosu muszą być drogie. Spółka przyjęła jednak inną strategię i w możliwie jak największym stopniu chce się oprzeć na już istniejących technologiach.

– Bardzo dużo rzeczy już zostało wymyślonych, przetestowanych i teraz tak naprawdę musimy w odpowiedni sposób użycia dostępnych technologii. Dzięki połączeniu odpowiednich elementów jesteśmy w stanie już po kilku miesiącach działalności spółki być na etapie poprawek do pierwszego prototypu, a nie dopiero zastanawiania się, jak ten pierwszy prototyp powinien wyglądać – zaznacza Fijałkowski.

Światowid ma być drukowany w technologii 3D z tworzywa bardziej wytrzymałego od aluminium. Towarzyszące mu satelity będą zaś wykorzystywać technologie dostępne w telefonach komórkowych. Dzięki temu spółka ogranicza koszty programu kosmicznego.

Światowid i towarzyszące mu PhoneSaty należą do grona nanosatelitów. Zdaniem współzałożyciela spółki wysyłanie małych satelitów jest obecnie bardziej opłacalne niż satelitów normalnej wielkości.

– Dotychczas biznes opierał się na dużych satelitach, bardzo drogich rozwiązaniach. Zarówno marże, koszty, jak i zyski liczone są zupełnie inaczej. My chcemy świadczyć takie usługi możliwie jak najtaniej, żeby dotrzeć do jak najszerszej grupy odbiorców. Jednostkowa marża jest oczywiście mniejsza, natomiast skala takiego rozwiązania daje naprawdę niesamowite przełożenie – przekonuje ekspert.

Przygotowana także przez rząd Polska Strategia Kosmiczna zakłada, że największy potencjał dla komercyjnego wykorzystania mają nanosatelity umieszczane na niskiej orbicie. Na rynku mikro- i nanosatelit konkuruje obecnie 110 firm, a rynek wart jest ok. 90 mln dol.

Rozwój przemysłu kosmicznego to w dużej mierze zasługa wstąpienia Polski do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Od momentu wejścia do ESA polscy przedsiębiorcy otrzymali finansowanie w wysokości prawie 42 mln euro.

– Najważniejszy dla nas jest kontakt z Polska Agencją Kosmiczną, bo wiem, że jesteśmy w stanie tutaj bardzo szybko pewne rozwiązania wykorzystać i wdrożyć. W ESA procesy trwają nieco dłużej, dlatego skupiamy się przede wszystkim na kontaktach w Polsce. Są firmy i jednostki naukowe, które tworzą zaplecze naukowe i technologiczne, jest więc możliwość korzystania z dorobku naukowego – ocenia Damian Fijałkowski.

Czytaj także